od jonathana cd sophie

Jasne, nie ma sprawy - uśmiechnąłem się.
Rozmawialiśmy jeszcze o wielu pierdołąch. Bawiliśmy się z Lutherem i pozostałymi psiakami.
Chcesz kawy? - spytałem.
- Ponownie? - zaśmiałą się.
Czemu nie! - odpowiedziałem.
Wszędzie było pełno psów, plątały się pod nogami, wiadomo, kuchnia, to naturalne. Myślały że robię jedzeie i czmychną jakiś kęs. Po chwili czajnik zaczął dzwonić, wyłączyłem go i zalałem kawę.  Po domu rozszedł się aromatyczny zapach świeżo zaparzonego napoju. Były jeszcze gorące, kiedy wychodząc z kuchni jeden z psów wplątał się pod nogi. Upadłęm i wylałęm gorącą kawę na siebie, i psa. Rozległo się piszczenie, i dźwięk tłuczenia szklanki.

Sophie?