Od Maksa do Vanessy

Poranek nie wyróżniał się niczym od innych, obudził mnie ten sam sen co od kilku lat. Wstałem, pościeliłem łóżko i poszedłem pod prysznic. Założyłem czyste ciuchy, po czym nasypałem psom karmy i nalałem świeżej wody. Sam również zjadłem śniadanie, po czym musiałem iść do pracy. W weekend odbiję sobie te poranki, mam nadzieję. [...] Nie było trzeba długo czekać na pierwsze wezwanie, wsiedliśmy do dużego, czarnego auta i tam też w drodze się przebraliśmy.
Na miejscu było dużo ludzi, no tak, jakieś zamieszanie i pół miasta przypomina sobie o spacerze z psem. Weszliśmy do kawiarni we trzech, to co tam zobaczyliśmy, było drastyczne. Pełno trupów, krwi a z niej na ścianie napis "Jebać psy. To nie koniec!" Cisza... spojrzeliśmy na siebie z Kevinem po czym rozległy się strzały, oboje szybko schowaliśmy się za kanapy. W rogu dostrzegłem dziewczynę, trudno powiedzieć czy była przestraszona... na pewno była ranna w rękę. Przeczołgałem się do niej po stanąłem na kolanach.
- Oprócz tego, nic ci nie jest? - spytałem cicho, przyglądając się jej dłoni, ta pokręciła jedynie przecząco głową. - Będzie dobrze... - westchnąłem.
Wychyliłem się lekko zza kanapy, co było błędem gdyż od razu padły strzały. Tylko gdzie oni do cholery siedzą?!
- Chcę stąd wyjść. - powiedziała nagle, a ja przyłożyłem palec do ust.
- Zaraz, Bogiem nie jestem...
Odwróciłem się w stronę Kevina, dałem mu znak dłońmi że wyprowadzi dziewczynę, a ja będę go osłaniał. Ten skinął zgodnie głową i przeczołgał się do nas. Ponownie wychyliłem się zza kanapy i zacząłem strzelać i tym samym biorąc na siebie ogień a oni w tym czasie wybiegli z kawiarni. Nagle wszystko ucichło, po chwili wstałem i ostrożnie wyszedłem z kryjówki. Nic, jakby uciekli. Spojrzałem w duże okno przy którym stałem, za którym było widać naszego szefa a przy nim dziewczynę którą podtrzymywał, spojrzał na mnie pytająco a ja rozłożyłem bezradnie ręce. Sam do końca nie wiem co się stało ale w pewnym momencie mnie odrzuciło, poleciałem do tyłu i rozbiłem sobą ową szybę, runąłem na chodnik. Fuck, bomba czy co? Powoli wstałem, jednak świat wirował dlatego też poleciałem lekko do tyłu lecz złapałem równowagę. Podszedł do mnie jakiś chłopak, jako że wszystko było za mgłą, w tym głosy, nie do końca wiedziałem kto to. Szybko odepchnąłem go od siebie.
- Maks. - usłyszałem nagle moje imię rozchodzące się echem, nerwowo rozglądnąłem się dookoła.
Usiadłem na krawężniku po czym złapałem się za głowę. Zaczynało się robić ciemno, co się ze mną dzieje?

Vanessa?