Całowaliśmy się jeszcze przez chwilę, po czym chłopak wstał. Spojrzałam na niego z dołu i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Idziesz już? - zapytałam, cicho wzdychając.
- Chyba muszę. - odpowiedział, uśmiechając się. Wstałam i odprowadziłam go do wyjścia, po czym, stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek, rumieniąc się. [...]
Wstałam wcześnie. Przez resztę nocy nie mogłam usnąć. Nie po tym, co się wydarzyło. Nie mogłam przestać o tym myśleć. To było tak... dziwne... Zupełnie nie wiedziałam, po co Dylan przyszedł w nocy do mojego domu... Lecz nie nad tym się zastanawiałam.
Od razu po wyjściu z sypialni, zmierzyłam do łazienki, aby się ubrać i ogarnąć. Wzięłam prysznic, po czym uczesałam włosy i rozpuściłam, oraz zrobiłam codzienny, delikatny makijaż. Włożyłam na siebie wcześniej wybrane ciuchy, i zjadłam płatki owsiane.
Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Jak zwykle o poranku, nie było tam niczego ciekawego, ale było zbyt wcześnie, żeby iść gdziekolwiek indziej niż do sklepu. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Pomyślałam, że to może być listonosz lub coś w tym stylu. Jednak się pomyliłam. Przed drzwiami stanął jakiś obcy facet z pistoletem w ręku. Był ubrany w czarną, skórzaną kurtkę, koszulę z jakimś dziwnym znakiem i ciężkie, czarne glany. Wszedł do mojego mieszkania bez słowa, mimo, że usiłowałam go wyprosić. Zamknął za sobą drzwi i przystawił mi pistolet do głowy.
- GADAJ, GDZIE JEST DYLAN RATHER ALBO CIĘ ZABIJĘ! - krzyknął, bardziej przyciskając mi broń do skroni. Przełknęłam ślinę.
- N-nie wiem... - wydukałam cicho. Przyciągnął mnie do ściany i tym razem wyjął nóż. Odwróciłam od niego głowę i starałam się coś wymyślić. W pewnym momencie jego brzuch przebiła czarno - czerwona strzała. Omal nie wbiła się w moją szyję. Przełknęłam ślinę i odsunęłam się od obcego gościa. W drzwiach stał Dylan z łukiem w ręku. Bez zastanowienia podbiegłam do niego i wtuliłam się w niego tak mocno jak potrafiłam.
Dylan?