Od Ashlynn c.d Jonathana

Weszłam do sypialni, rzuciłam torebkę na łóżko, miałam zdobić z sobą to samo jednak zatrzymał mnie głos.
- Zamknij się i do ściany.
- O serio? Jeszcze wam się to nie znudziło? Co to ma za sens? Przetrzymywanie, sprawienie bólu. - odwróciłam się w jego stronę. - Może piwa?
Pogawędka z jakimś psycholem, to może być ciekawe. Bałam się. Jednak przypomniały mi się słowa Erica, nie powinno się tego okazywać bo cię zjedzą. To prawda.
- Zamknij się! - krzyknął ponownie.
- No i kto tu robi więcej hałasu? - Westchnęłam. - Proszę bardzo, strzelaj. Śmiało. - rozlozylam ręce.
- Jesteś chora. - stwierdził przez co się zaśmiałam.
- Dziękuję, ty również.
Oasis nieustannie warczał i szczerzył kły.  Nagle usłyszeliśmy wylamywanie drzwi.
- Koledzy? - spytałam.
- Nie moi. - Stwierdził po czym strzelił, dostałam w brzuch.
- Moi chyba też nie. - zsunelam się po ścianie łapiąc za brzuch.
Koło mnie położył się oz i zaczął piszczec i wyć.
- Spokojnie mały, tak musi być.
Spojrzałam na zakrwawiona dłoń a wszystko dookoła zaczynało tracić barwy.

Jonathan?