- Okey. Chociaż będzie ciężko, znając ciebie. - zaczęłam się śmiać. Chłopak posłał mi spojrzenie, po którym wyraźnie poznałam, że nie wie, o co mi chodzi.
- Mogę wiedzieć, co masz na myśli? - zapytał, unosząc lewy kącik ust w delikatnym uśmiechu. Odwzajemniłam gest.
- Mówię o tym, że ciężko cię do czegokolwiek przekonać. I myślę, że będzie tak samo z twoim koniem. - odpowiedziałam, nie spuszczając wzroku z wierzchowca. Pogłaskałam go po grzywie, a on parsknął lekko.
- Jeśli nie potraktujesz go twardo, to owszem, może taki być. - uśmiechnął się, również głaszcząc El Atamana.
- Czyli w szpitalu nie wyraziłam się jasno, czy po prostu jesteś taki upierdliwy? - zaczęłam się śmiać.
- Myślę, że to drugie. - uśmiech nie znikał z jego twarzy. - To jak? Próbujesz na nim jeździć? - zapytał po chwili, posyłając mi wyraźnie zadowolone spojrzenie.
- Okej, jeżeli chcesz. - odpowiedziałam szybko, i z wielką pewnością siebie nałożyłam ogierowi siodło i uzdę. Wypuściłam go, trzymając na lince i, będąc już na padoku wsiadłam, lekko się chwiejąc. Chłopak był za ogrodzeniem. Spojrzałam na niego, a on pokazał mi kciuki w górę. Uśmiechnęłam się delikatnie i dałam znak koniu, aby ruszył. Zaczęłam od kłusowania, robiąc tak dwa okrążenia. Koń na początku nie mógł się przyzwyczaić, i raz spróbował mnie zrzucić, lecz łatwo się nie dałam. Potem przyspieszyłam do galopu, chcąc sprawdzić możliwości El Atamana. Mocno się przytrzymałam, jednak po chwili koń mocno ruszył łbem i straciłam nad nim panowanie. Przeleciałam przez jego łeb i wylądowałam na ziemi. Chyba nic mi się nie stało, bo mogłam wszystkim ruszać, ale strasznie bolała mnie głowa. Przybiegł do mnie Dylan.
Dylan?