Od Live - Do Dylana (CD)

 Usiadłam kawałek od chłopaka, i patrzyłam jak trenuje. Podeszłam do automatu z napojami, wrzuciłam monety i wzięłam Coca-Colę. Spojrzałam na Dylana.
- Też chcesz? - zapytałam, na co ten obejrzał się, szybko oddychając. Widać było, że się zmęczył i wypadałoby trochę odpocząć.
- Okej. - odparł, i odłożył, jak to mówiłam ''kija'' na miejsce. Zamówiłam jeszcze jedną butelkę Coli i usiadłam naprzeciwko Dylana, podając mu ją.
- Nieźle ci idzie. - uśmiechnął się chłopak, po czym napił się łyka napoju. Uniosłam lewy kącik ust w uśmiechu, ale nie chciałam tego robić widocznie. W głębi duszy lubiłam, gdy ktoś mnie chwali ale niezbyt już, tego pokazywać.
- Bez przesady. Tobie nigdy nie dorównam. - odpowiedziałam, uśmiechając się już szerzej. - Tak btw, mogę teraz ja ci coś pokazać? - zapytałam, zmieniając temat.
- Okej. A więc chodźmy, nie ma co tracić czasu. - powiedział chłopak, wstając. Wstałam razem za nim i wyszliśmy na miasto. Poszliśmy pieszo, bo żadne z nas nie miało samochodu. A bynajmniej, mój został w domu. Niedługo potem doszliśmy. Znajdowaliśmy się na plaży, słońce już zachodziło. Szliśmy przez plażę, Dylan posłał mi niezrozumiałe spojrzenie.
- Przywlokłaś mnie na plażę? - zapytał, rozglądając się.
- Ale jesteś niecierpliwy. Poczekaj, aż dojdziemy. - zaśmiałam się. - O, to tu. - pokazałam, przechodząc obok ogromnej skały zasłaniającej moje ''tajne'' miejsce.
- Stara wieża... Super. Będziemy ratować księżniczkę? - burknął, ukrywając śmiech. Spojrzałam na niego, nic nie mówiąc i wbiegłam na kamienie tuż przed wieżą. 
- Masz zamiar tam wejść? Nie zawali się? - spojrzał na mnie, może trochę przestraszony, lecz nie miałam pewności.
- Coś ty... Przychodziłam tu z tatą, gdy byłam mała. Puszczaliśmy z góry balony. - szeroko się uśmiechnęłam i otworzyłam stare, zardzewiałe, żelazne drzwi. Dylan pomógł mi je otworzyć, bo były na tyle uciążliwe, że nie chciały mnie słuchać.(!)

Dylanku? c: