Od Maksa c.d Vanessy

Zaśmiałem się po czym ją pocałowałem. [...] Tydzień minął szybko, aż za szybko. Wstałem rano, wziąłem zimny prysznic i od razu założyłem mundur i kask.

Jako że było już późno, nie zdążyłem zjeść śniadania. Zebraliśmy się na rynku w centrum miasta. Dostaliśmy broń i mieliśmy maszerować dookoła miasta, oczywiście czasem mieliśmy w planie skróty. Do marszu przyłączyli się również mieszkańcy. Skończyliśmy po kilku godzinach, wróciliśmy do miejsca w którym zaczęliśmy. Tam zauważyłem Van, od razu do niej podszedłem.
- Hej. - uśmiechnąłem się całując ją.
Chciała coś powiedzieć, jednak przerwał jej Rafał. Dowodził całym wojskiem wtedy w Afganistanie... uśmiechnął się jednak na jego twarzy było widać zakłopotanie.
- Co się stało? - spytałem.
- Bo widzisz... potrzebuję ludzi. Ja.... wiem co się działo, wiem że... - przejechał dłonią po skroni. - Ale kilku się pochorowało i... wiesz. - westchnął.
Nie powiem, zszokowała mnie jego propozycja. Na samą myśl o tym, przed oczami miałem tamten wybuch.
- Nie, wybacz Rafał ale... ja nie dam rady. - wbiłem wzrok w ziemię, było mi głupio mu odmawiać.
Ale nie przeżyłbym tego, poza tym.... nie chcę zostawiać Van...

Van?