Od Savriel, c.d Szymon

Pożegnałam się z Szymonem i dosyć szybkim krokiem ruszyłam w kierunku mojego samochodu. Stwierdziłam, że muszę udać się do studia po wypłatę, zresztą szef miał mi dać pieniądze wczoraj, ale że nie było zleceń to nawet nie przyjechałam do biura. Dosyć szybko dojechałam do miejsca swojej pracy i udałam się w kierunku biura mojego szefa. Zapukałam do drzwi i do gabinetu wpuściła mnie sekretarka, z wielkim uśmiechem na twarzy oznajmiła, że Alan przyjdzie za chwilę. Usiadła na fotelu obitym skórą i czekałam wpatrując się w niebieskie niebo za oknem. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, wstałam.
- Sav, jak miło cię widzieć - powiedział mężczyzna, po czym podszedł do mnie i próbował mnie uścisnąć, ale je się cofnęłam - Jak zwykle niedostępna... Co cię tu sprowadza?
-Wczoraj miałam odebrać wypłatę. Poczekałabym z tym do następnego zlecenia, ale miałam mały wypadek i potrzebuję pieniędzy - powiedziałam, starając się być w miarę miła i spokojna.
- Co za wypadek? - spytał z zaciekawieniem.
- Pożar w domu - powiedziałam ze zrezygnowaniem i ani się nie obejrzałam, Alan stał już koło mnie.
- Dobra, niech ci będzie - powiedział z lekkim zmieszaniem i podał mi kopertę - Tak jak się umawialiśmy - równe 7 tysięcy.
- Dziękuję - powiedziałam - Do widzenia.
- Cześć - szepnął tak, że prawie nie usłyszałam.
Wyszłam z biura i skierowałam się w stronę domu.

Szymon?