Od Erica c.d Skylar

Gdy samolot odleciał, wróciłem do siebie. Miałem dzisiaj cały dzień wolny, co tu robić? A przynajmniej tak myślałem, po krótkim czasie zadzwonił Ricki.
- Miałem mieć wolne. - powiedziałem od razu.
- Ja wiem, ja wiem. Ale mam dla ciebie ciekawą propozycję. - słychać było że był podekscytowany. - Przyjedź do mnie, wyjaśnię. - rozłączył się.
Taki właśnie był on... za nic nie chciał słyszeć słowa "nie". Nie miałem innego wyjścia, wsiadłem w auto i ruszyłem w stronę jego domu, a może raczej willi. [...] Przyjechaliśmy na lotnisko.
- Widzisz te perełki? Pokierujesz jedną z nich.
- Mhm. - mruknąłem przyglądając się im. Czy to żart?
Po chwili musiałem iść się przebrać a już po jakiejś godzinie siedziałem w myśliwcu.
Dolecenie nad Meksyk nie zajęło nam wiele czasu, za zadanie mieliśmy patrolować i czekać na tą "maszynę śmierci" jak ją teraz nazywają.

Sky?