Spojrzałam na kartkę. Miałam ochotę ją wyrzucić. Co on sobie myślał? Z resztą. I tak do niego nie zadzwonię. Nie będę okazywać, że mi zależy. W końcu to chłopak musi się starać, jeśli chce, a nie na odwrót. Poza tym, on na pewno starać się nie będzie. Przez ten dzień zdążyłam go przeszyć na wylot. Westchnęłam tylko, i schowałam kartkę do kieszeni. Oddałam psa do schroniska, porozmawiałam chwilę jeszcze z szefową schroniska, a potem poszłam na miasto. Miałam przejść przez jezdnię, jednak usłyszałam potworny pisk opon. Gwałtownie odwróciłam się w tamtą stronę, a serce zaczęło mi bić jak szalone. Przed rozwalonym samochodem leżał czarnowłosy chłopak. Podeszłam bliżej. Miał tatuaże, takie jak... Dylan! Uklęknęłam przed nim i sprawdziłam, czy żyje. Na szczęście tak było. Kierowca wysiadł z auta, łapiąc się za głowę. Skarciłam go morderczym wzrokiem.
- Ślepy jesteś?! - zaczęłam się wydzierać. Spuścił głowę. - Na co czekasz, dzwoń na pogotowie! Chcesz, żeby się wykrwawił?! - wrzasnęłam jeszcze głośniej. Zdezorientowany facet wyjął telefon i zadzwonił po karetkę. Na szczęście szpital był niedaleko i ambulans zjawił się za chwilę. Zabrali chłopaka do szpitala. Gdy odjechali, zdezorientowana stałam na środku drogi nie wiedząc, co mam robić. Za chwilę zeszłam z drogi i pobiegłam do domu. Opadłam na kanapę i leżałam tak przez chwilę. Sięgnęłam po moją książkę i zagłębiłam się w niej, tracąc zupełnie rachubę w czasie. Gdy skończyłam czytać, była już osiemnasta. Odłożyłam książkę na miejsce i poszłam zrobić sobie coś do jedzenia. Potem, zmęczona dzisiejszymi wydarzeniami poszłam spać.
Dylan?