Od Erica do Skylar

Dotarłem do kryjówki bandytów, cicho przeszedłem korytarzami nasłuchując jakichkolwiek dźwięków. Nagle usłyszałem czyjś głos, a później krzyk i śmiech. Jednak krzyk był jakby... niemy. Wszedłem do pomieszczenia i schowałem się za skrzyniami. Była tam dziewczyna przywiązana do jakiegoś słupa i facet który najwyraźniej jej pilnował. Ale zaraz! Przecież to Sky! Tylko co ona tu robi?!
- No to co mała? - kucnął koło dziewczyny po czym odwiązał jej oczy. - Zabawimy się? - zaśmiał się po czym walnął jej w twarz.
Nie mogąc pozwolić sobie na to, że znów ją uderzy wyskoczyłem zza skrzyni, kopiąc faceta i tym samym go powalając.
Uderzył głową w ziemię dość mocno i stracił przytomność. Kucnąłem koło dziewczyny po czym powoli odkleiłem jej usta aby sprawić jej jak najmniej bólu.
- Eric?!
- Ciii. Nie mogą nas usłyszeć. - szepnąłem.
Wyciągnąłem niewielki nóż po czym rozciąłem liny tym samym ją uwalniając.
- Nic ci nie jest? - spytałem. Spojrzała na mnie szklistymi oczami, a po chwili po jej policzku spłynęła łza. - Nie płacz, wszystko będzie dobrze. - otarłem jej łzę kciukiem.

Sky?