od jonathana c.d ashlynn

Czekałem dość długo przed klubem, na umówioną wcześniej godzinę, ponieważ ashly chciała się pobawić i sobie wypić. Niestety nie przychodziła. Wszedłem do baru i rozglądając się po nim, w tłumie ludzi próbowałem znaleść Lynn. Bezskutecznie. Postanowiłem sprawdzić w damskiej tolaecie. W prawdzie było mi głupio, no ale cóż, wolałem ją znaleść, by uspokoić umysł. Już z dala było słychać krzyki, przyśpieszyłem tępa, biegnąc już truchtem. To był niepokojący krzyk. Wpadłem do damskiej toalety, widząc dobierającego się w rogu łazienki, do jakieś dziewczyny, gościa, pianego w cztery tyłki.....nie wytrzymałem. Chwyciłem go za koszulę, rzuciłem na podłogę. Facet był dość masywny, miał "brzuszek" i nie był chudy.... wyższy i poteżniejszej budowy odemnie.
Pośpiesznie zapytałem się dziewczyny czy nic jej nie jest, ale ta nie odpowiedziała. Widać, żę do niczego nie doszło, dziewczyna była tylko przestraszona. W tej chwili poczułem mocną siłę ciągnącą mnie w dół. Upadłem, a pijany facet uderzył mnie kilka razy w twarz. Miałem obitą kość policzkową, krew w buzi, i na ustach, rozciętą brew. Facet uciekł, poniewąż oszołomoiny przestałem się ruszać. Słyszałem tylko krzyk i płacz dziewczyny, której chciałem pomóc. Bała się. Po 5 minutach, zebrałem siły i wstałem. Dziewczyna była w tym samym miejscu co przedtem. Trzęsła się. Obmyłem twarz z krwi, i z bólem zapytałem:
- Chodź, zawiozę cię do domu.
Powędrowaliśmy do samochodu, i odwiozłem dziewczynę do domu. A sam pokierowałem się do mojego bloku. Wyszedłem z samochodu. W tej chwili przypomniałem sobie o Lynn. Wolno, poszedłem pod blok, i do mieszkania nr 7. Drzwi nie były zamknięte na klucz. Wędrowałem po domu, szukając sypialni. Zapaliłem świato i ujrzałem śpiącą w sukience lynn która pod wpływem hałasu ockneła się.

lynn?