- Mogłaby pani uspokoić swojego chłopaka? - zapytała błagalnym tonem. Otworzyłam szeroko oczy i aż wstałam.
- To nie jest mój... - nie dała mi dokończyć.
- Proszę mi pomóc. Nie może w takim stanie wyjść do domu. A on zapiera się, że nie zostanie w szpitalu... - odpowiedziała zrezygnowana i odeszła. Wzięłam głęboki wdech i wydech, i weszłam do sali, w której leżał chłopak.
- Dylan. - pierwszy raz użyłam jego imienia. Przeniósł wzrok na mnie, ubierając koszulkę, a ja powiedziałam to tak ostrym tonem, że się zdziwił.
- Słucham? - odparł obojętnie. Przełknęłam ślinę.
- Nie możesz wychodzić ze szpitala. Potrącił cię samochód... Jeśli nie zostaniesz w szpitalu możesz się wykrwawić... i... - urwałam. Wbiłam wzrok w ziemię.
- Owszem, mogę. - odpowiedział. Przewróciłam oczyma i założyłam ręce na piersi. W końcu nie wytrzymałam i, trzymając go za ramię posadziłam na łóżku.
- Ale zostajesz. - powiedziałam pewnym siebie tonem. On też przewrócił oczyma.
Dylan?