Od Live - Do Dylana (CD)

- Oszalałeś do reszty! - krzyknęłam, gdy w końcu się zatrzymał. Spojrzał na mnie z szelmowskim uśmiechem i zszedł z konia. Zeszłam za nim. Nic nie odpowiedział. 
- Ale się bałaś. - zaśmiał się tylko. Przewróciłam oczyma i założyłam ręce na piersi. 
- Po co przywlokłeś mnie na plażę? - zapytałam, patrząc na niego spode łba. Przeniósł swoje spojrzenie na konia. 
- Pojeździsz sobie po piasku. Zobaczymy jak ci pójdzie. - uśmiechnął się i poklepał El Atamana po grzbiecie. - No już, wchodź. - pokazał na konia. Westchnęłam i wsiadłam na konia. Rzuciłam Dylanowi moją skórzaną kurtkę i ruszyłam kłusem. Było nieco trudniej, niż po trawie, ale jakoś dawałam radę. Pojeździłam jeszcze chwilę, a potem próbowałam pogalopować. Nawet mi się to udało, ale było marnie. Przyjechałam do chłopaka i zeszłam z konia.
- Nawet... Okej. - zawahał się chwilę. - Gdzie nauczyłaś się jeździć? - dodał, patrząc na mnie z wyraźną ciekawością.
- Moja ciotka miała stadninę. Mieszkałam u niej przez praktycznie całe dzieciństwo. - odpowiedziałam, cicho wzdychając ze wzrokiem utkwionym w ziemi.
- A... Twoi rodzice? - zapytał.
- Zginęli w wypadku samochodowym, gdy byłam jeszcze mała. - odparłam, a po moim policzku poleciała łza. Chłopak zbliżył się do mnie, i unosząc mój podbródek otarł łzę. Po chwili jednak El Ataman popchnął mnie łbem i spadłam na Dylana. Wylądował na piasku, a ja na nim.

Dylan? XDD