Od Live - Do Dylana (CD)

- Ehh... Dzięki. Chyba mnie nie polubił. - westchnęłam cicho i wsiadłam na konia ponownie. Przytrzymałam się mocniej i lekko poruszyłam się do przodu, aby koń ruszył. Teraz chodził inaczej. Chłopak najwyraźniej go zmęczył, żeby nie szalał. Poklepałam go po karku i przyspieszyłam mniej gwałtownie niż wcześniej, a mój galop był wolniejszy. Pojeździłam jeszcze przez dobre pół godziny, koń przyzwyczaił się do mnie przynajmniej trochę. Zsiadłam z konia i, biorąc go za uzdę poszłam w stronę Dylana.
- Nieźle ci szło. Jeździłaś wcześniej? - zapytał, gdy zamykaliśmy go w boksie. Spojrzałam na niego i miałam ogromną ochotę wybuchnąć śmiechem, jednak w porę się powstrzymałam. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Jak myślisz, czy gdybym wcześniej nie jeździła odważyłabym się od razu galopować na koniu? - zadałam pytanie retoryczne. W tej też chwili chłopak zaczął się śmiać, a ja razem z nim.
- Sorry, nie pomyślałem. - odpowiedział, nie przestając się śmiać. Uśmiechnęłam się, podnosząc na niego spojrzenie, które do tej pory utkwione było w ziemi.
- A więc, ty od jak dawna jeździsz? - spojrzałam wprost w jego oczy, które były o wiele bardziej rozweselone niż wcześniej. Dobrze czułam się w jego towarzystwie. Poprawka: Bardzo dobrze. Miałam wrażenie, że on też mnie lubił.
- ...

Dylan?