- Nic ci się nie stało? - Pytał zatroskany. Spjrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
- Nie, wszystko ok. Lepiej sprawdź czy deska żyje. - Zaśmiałam się wskazując palcem na pojazd. Chłopak sprwadził czy wszystko jest z nią dobrze i zaniósł właścicielowi.
- To co, chcesz jeszcze? - Spytał się wracając.
- No pewnie. Ja się nigdy nie poddaję. - Odpowiedziałam z powagą.
- No dobra. To chodźmy do mojego domu. Wezmę deski i mogę Cię bardziej poduczyć.
Jesteśmy już przy domu Erica. Jest już godzina 17:45. Chłopak otwiera drzwi do mieszkania, a to co zobaczyłam, przebiło wszystkie słodkości na ziemi. Był to mały tygrys. Przykucnęłam przy nim i patrzałam w jego piękne oczy.
- Sky, to jest Salim, Salim to jest Sky. - Przedstawił nas Eric uśmiechając się.
- Jeny, jaki on piękny. - Przytuliłam zwierzaka. - On nie jest groźny, prawda? Takie cudne stworzenie nie może być groźne.
- Że niby w czym? - zapytałam zaskoczona.
- Przyciąga dziewczyny. - Zaczęliśmy się śmiać, a tygrys pobiegł do swoich zabawek.
Poszliśmy kawałek od jego mieszkania i zaczęliśmy naukę. Resztę dnia spędziliśmy jeżdżaniem na desce.
Eric?