Od Vanessy CD Dylana

O mało się nie roześmiałam, jedynie przekręciłam oczami.
- Wypadałoby też powiedzieć swoje imię-powiedział po chwili.
Ja tylko się zachciałam.
-Wiesz, to, że jesteś "najlepszym łucznikiem świata", nie znaczy, że mam ci się przedstawiać, Dylanku.
Czempion ruszył pędem zwinnie omijając drzewa i przeskakując krzaki. Dopiero po chwili zauważyłam, że "łowca", nie chce sobie dać spokoju. Co on myślał? Że zrobi na mnie wrażenie swoim "tytułem". Wyraźnie był dumny z tego, że jest tym "najlepszym łucznikiem świata" i zbyt się przez to peszył. Tak o to rozmyślając nagle znalazłam się na łące. Ogier zwolnił, przez co chłopak zaczął go doganiać. Lekko dotknęłam konia nogą, a on po chwili znowu przyśpieszył. Zatrzymaliśmy się dopiero przy wielkim dębie. Zrzuciłam z nóg buty i stanęłam na Czempionie. Na chwile rozłożyłam ręce, aby w pełni odzyskać równowagę, po czym podniosłam jedną z nich do góry. Zerwałam krwisto czerwone jabłko. Nagle koń chłopaka pojawił się obok, razem z nim. Kucnęłam i usiadłam na grzbiecie mojego wierzchowca. Wzięłam gryz owocu, a resztę oddałam Czempionowi.
-Odczep się-mruknęłam.
Jak nie da spokoju w końcu będę musiała mu się przedstawić... eh...

Dylan?