Od Agnes Cd. Szymona

Wzięłam miskę z czymś przypominającym kaszkę i zaczęłam powoli jeść, mimo tego, że byłam głodna. Po chwili blondyn pożegnał się i wyszedł z sali. W tej samej chwili uświadomiłam sobie coś dziwnego- Szymon mnie odwiedził! Tylko dlaczego? I skąd wiedział, że coś się stało? Może był na miejscu, gdzie zderzyły się tramwaje? A może ktoś mu dowiedział lub po prostu zobaczył zdarzenie przez okno? Coś mi tu nie pasowało, tylko nie wiem za bardzo, co... Ale pozostało jeszcze jedno pytanie- dlaczego tu przyszedł? Dlaczego mnie odwiedził? Pewnie z czystej ciekawości, czy jeszcze się trzymam. Na moje nieszczęście miałam tu nie wielu znajomych- parę osób, które często odwiedzały sklep, szefa, Szymona i jeszcze tego gościa, co ciągle kręcił się na parterze. A, no i jeszcze Mortem... MORTEM!!! Moja psina! Boże, przecież ona może umrzeć z głodu i z pragnienia!!! Poszukałam mojego plecaka- tam zwykle był telefon. Nigdzie go nie było, zaczęłam panikować. Tylko Szymon i ten gość z bloku wiedzieli, że mam psa. A może pokojówka przyszła w nocy?! Wątpiłam w to- chyba nigdy nie przychodziły w nocy... Boże, moja biedna Mortem! Ale to w sumie tylko jedna noc... Co jej się mogło stać?
Próbowałam się uspokoić. Minęły już dwie godziny od odejścia Szymona, a ja dalej zastanawiałam się, co z Mortem. Nagle drzwi skrzypnęły, a ja podskoczyłam ze strachu.
-Spokojnie. Czy twój kolega już sobie poszedł? Mam twoje ubrania, położę je tutaj.- Powiedziała, po czym uśmiechnęła się. Ej, a może mój plecak jest w szpitalu?
-Doktor Bell, wie może pani, czy nie zostałam przywieziona z moim plecakiem?
-Tak, rzeczywiście w karetce była czyjaś torba. Jest na dole, zaraz ci ją przyniosę.- Odparła po chwili zastanowienia.
-Dziękuje.
(...)
Minęło kokejne kilka godzin odkąd dostałam mój plecak. Co gorsza nie było w nim telefonu, przez co nawet nie dałam rady zadzwonić do rodziców, czy do Szymona, by zobaczył, co u Mortem. Chociaż nie miał nawet kluczy do mojego mieszkania... Nagle mnie olśniło-mogłam mieć go przecież w kieszeni spodni! Sięgnęłam po kródkie spodenki leżące nieopodal i z ulgą stwierdziłam, że wyczuwam mój telefon. Szybko go wyjęłam- rozładowany. Cóż, teraz trzeba czekać do samego wieczora...
Szymon?