Od Agnes Cd. Szymona

Pożgnałam się z Szymonem i postanowiłam, że pójdę już spać. Przed tym udałam się jeszcze do toalety i siadając na łóżku otworzyłam paczkę od Szymona, po czym wzięłam do dłoni połowę bagietki i bez zastanowienia wzięłam duży kęs. Poczułam się jak w niebie, miałam wrażenie, jakbym nie jadła od wieków i dopiero teraz zasmakowała bółki. Z westchnieniem uświadomiłam sobie, że na tacy od pielęgniarki dalej leży nietknięta miska z jasną breją-kleikiem. Przetarłam wolną dłonią twarz na myśl o tym, że będę to musiała zjesć, by mi się nie dostało tak jak dzisiaj, gdy nie zjadłam tego "obiadu". Niechętnie wzięłam miskę w wolną dłoń i zamoczyłam koniec bagietki w tym czymś, po czym niepewnie i powoli ugryzłam. To, że nawet mi zmakowało zaskoczyło mnie. Wzięłam więc się za jedzenie, aż w końcu miska została opróżniona, a bagietka znikła z mojej dłoni. Westchnęłam i sprawdziłam, czy Szymon nie przyniósł mi czasem jakiejś wody, czy czegoś. Pielęgniarka najwyraźniej zapomniała dać mi wody. Boże, on chyba myśli o wszystkim! Wyciągnęłam butelkę i wzięłam parę sporych łyków. Resztę jedzenia, które zostało w pakunku, a mianowicie jeden serek zbożowy z plastikową miską oraz jeszcze połową bagietki, dałam pod łóżko i przykryłam moimi ubraniami, by doktorzy nie zauważyli, że miałam w ustach coś innego niż tej ciapy. Wkrórce zasnęłam głęboko...
Szymon?