Od Agnes Cd. Szymona

Rano postanowiłam wyjść z Mortem na krótki spacer. Chciałam ,by zapoznała się dokładniej z okolicą, jednak miałyśmy na to tylko pół godziny- potem miałam zacząć pracę. Szłyśmy tak ulicami. Nie były przynajmniej tak zatłoczone, jak to bywa w południe czy wieczorem, jednak nadal mijałam tłumy ludzi. Gdy wróciłam do domu, nalałam do miski mojej suczki świeżej wody (codziennie ją wymieniałam) oraz spory zapas karmy dla psów. Podrapałam po łbie Mortem i porzegnałm się słowami:
-Serwus, młoda- po czym wyszłam z pomieszczenia, nie zapominając o zamknięciu drzwi na klucz.
...
Wracałam z pracy wieczorem, jednak nie czułam jakiegoś wyjątkowego przemęczenia. Mogłam być jedynie znudzona- tego dnia miałam mało klientów, więc szybko mogłam wypełnić inne czynności. Cały czas obserwował mnie mój szef- jakby nie wierzył, że potrafię zająć się tą fuchą. Byłam niemal pewna, że zaczyna mi ufać i już nie uważa mnie za tą, co nie dotknie noży, bo boi się, że złamie paznokcia czy od samej myśli o broni robi jej się słabo. Tu różniłam się od innych dziewczyn- ja lubiłam sztylety i tym podobne. W pokoju miałam ich praktycznie całą półkę, rzecz jasna na klucz, by Mortem się nie zraniła. Już raz zdarzyło jej się otworzyć szafkę z zapasem płatków oraz psiej karmy. Tak, trzymałam to razem, nie brzydziłam się.
 Gdy stąpałam już wolno po schodach na najwyższe piętro, usłyszałam czyjś głos. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam wysokiego blondyna. Ze zdziwieniem uznałam, że to Szymon. "Kawa czy herbata?"- brzmiały słowa w mojej głowie. Uśmiechnęłam się pod nosem i stwierdzając, że Mortem pół godzinki nie zrobi chyba wielkiej różnicy, odparła, że kawa. Tak... o wiele bardziej wolałam kawę od herbaty.
-Świetnie!- Zaśmiał się chłopak i poprowadził mnie do góry. Zatrzymaliśmy się przy drzwiach z napisem "NR. 24".
Szymon?