Uśmiechnąłem się lekko słysząc dźwięki, w po kilkunastu minutach udało nam się wyjść. Odebraliśmy swoją nagrodę w postaci pluszaka którą wybrała sobie Sky.
- Idziemy do innego? - spytałem uśmiechając się.
- Może kiedy indziej. - zaśmiała się ciągnąc mnie lekko przed siebie.
[...] Nie mogłem usnąć, dlatego postanowiłem się przejechać. To zawsze mi pomagało. Ubrałem i wsiadłem na motor i ruszyłem przed siebie, wyjechałem z miasta, stanąłem w lesie, oparłem się o maszynę, odchyliłem głowę do tyłu i zamknąłem oczy. Nagle podjechał jakiś sportowy samochód a z niego wysiadł jakiś mężczyzna.
- Wyrosłeś... - powiedział opierając się o swoje auto. Przechyliłem jedynie lekko głowę nie zbyt rozumiejąc. - No tak... nie poznajesz mnie. - zaśmiał się lekko. Dzięki zapalonym światłom mojego auta, widziałem jego twarz. Wydawała się być jakoś dziwnie znajoma... - Może ci przypomnę, 13 lat temu, BMW twoich rodziców, skrzyżowanie... - zaczął wymieniać, a ja zrobiłem duże oczy, patrząc na niego groźnie, wtedy ponownie się zaśmiał. Wszystko wróciło... jego twarz z samochodu, który w nas wjechał... To on!
Zszedłem z maski i podszedłem do niego, a następnie złapałem go za 'szmaty' i przycisnąłem do auta.
- To ty ich zabiłeś... - wycedziłem cicho, mrużąc oczy.
- Interesy dzieciaczku, twój ojciec zrobił ze mną interes, kasy nie oddał... taka była umowa. Że jak będzie zwlekał, zabiję jego i jego pieprzoną rodzinkę. Wiesz co? Zgodził się bez wahania.
- Czego chcesz?! - warknąłem.
- Cóż, dowiedziałem się że nie do końca wywiązałem się z umowy, jak by nie było... ty dalej żyjesz. - odparł.
Nie wiem jak on to zrobił, ale jakoś się mi wyrwał, wsiadł szybko do samochodu i odjechał o mało nie przejeżdżając mi po nogach. Wsiadłem na motor i ruszyłem za nim. Na pewno mu tego nie daruje, już nie żyje! Przed nami długa prosta, zero innych aut. Jechałem z bardzo dużą prędkością, byłem tuż przy nim lecz ten nagle zahamował, nie zdążyłem skręcić, wjechałem w niego. Przeleciałem nad autem robiąc kilka przewrotów po ziemi. Jęknąłem pod nosem z bólu.
- To nie koniec, zginiesz, rozumiesz? - nie wiadomo kiedy znalazł się koło mnie, kopnął parę razy w brzuch i odjechał. Chciałem przewrócić się na plecy, jednak nie mogłem. Ból paraliżował moje ciało, wszystko zaczęło robić się coraz bardziej ciemne, głowa mi pękała... nie tylko ona. Modliłem się tylko, żeby nikt nie przejeżdżał tędy...
Sky?