- Przecież żartowałem. Wsiadaj. - zaśmiał się, po czym podał mi rękę. Z naburmuszoną miną chwyciłam jego dłoń i usiadłam przed nim. Dał mi wodze i poklepał po brzuchu El Atamana. Przełknęłam ślinę i ruszyłam kłusem. Gdy się rozluźniłam i nieco przyspieszyłam, położył ręce na moich biodrach. Odwróciłam głowę i zobaczyłam go w szerszym niż zwykle uśmiechu. Po chwili wyjechaliśmy z lasu i trafiliśmy na drogę prowadzącą przez pola pszenicy.
- Wiesz w ogóle, gdzie jedziemy? - zaczął się rozglądać. Wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia. - odparłam zupełnie niewzruszona. - Kogo to obchodzi? - dodałam, przyspieszając tempa.
- Nigdy nie rozumiałem kobiet. Raz są wkurzone, a raz potulne jak baranki. - powiedział, głęboko wzdychając.
- A ty nie byłbyś szczęśliwy, gdyby osoba, w której się kochasz cię pocałowała? - odpowiedziałam, promiennie się uśmiechając.
Dylan? c: