Zaśmiałem się lekko.
- No jasne, skąd, ty? - odpowiedziałem po chwili.
- Wyczuwam sarkazm. - zaśmiała się krótko.
- Niee, co ty. - uśmiechnąłem się pod nosem.
Po południu pojechałem do Van, spędziliśmy wspólnie wieczór. [...] Niestety urlop się skończył a ja musiałem wracać do pracy. Od rana mieliśmy masę wezwań, jedno było do ataku terrorystów na jeden z bloków. Okazało się być ich dużo, dodatkowo mieli bombę, mogli wysadzić cały blok, musieliśmy się im podporządkować. Sprowadzili mnie, Matta i Kevina na dół, reszta została u góry.
- Na kolana! - warknął jeden.
Wziąłem głęboki oddech, zrobiłem to co kazał, dłonie oparłem o kark. Gdy poczułem jak przykłada mi broń do głowy poczułem jak mi serce zaczyna szybciej bić.
- Dawać kasę albo rozwalimy im łby! - krzyknął.
Podniosłem lekko wzrok, przed nami stał komendant, kilku innych policjantów oraz gapie. Jedni nagrywali, drudzy krzyczeli a jeszcze inni uciekali. Zastanawiałem się co zrobić, żeby jakoś z tego wyjść. Przecież na pewno jest jakiś sposób....
Van?