Od Savriel, c.d Szymon

Usiadłam na brzegu rzeki i odpięłam smycz od obroży Angusa. Pies polizał mnie po ręce i pobiegł w stronę innych psów. Wyciągnęłam swój szkicownik i ołówek, zaczęłam rysować łąkę z kwiatami. Nie miałam dzisiaj nic do roboty. W barze dzisiaj ma zmianę jakaś dziewczyna, której jeszcze nawet nie poznałam, ale mniejsza. Całkowicie się wyłączyłam i nie zwracając uwagi na nic, rysowałam dalej. 
- O, cześć - usłyszałam za sobą znany mi głos, odwróciłam się i zobaczyłam Szymona. Zdobyłam się na lekki uśmiech, a potem rozejrzałam się dookoła, aby upewnić się, że Angus znowu nie zaatakował psa chłopaka. Mam wrażenie, że ten diabeł nikogo nie lubi, bo prawie na każdego psa warczy, ale żadnego jeszcze nie ugryzł.
- Hej, nie przyszedłeś ze swoim psem - spytałam.
- No tak jakoś wyszło, że leniuchuje na kanapie - zaśmiał się.
Odwzajemniłam uśmiech i ponownie wróciłam do swoich zajęć.
- Co robisz - zapytał się chłopak.
- Rysuję, bo nie mam w sumie nic innego do roboty - odparłam z westchnieniem.

Szymon?