- Niedługo musimy wyprowadzić psy. - Powiedziałam cicho. Chłopak lekko skinął głową. Dokończyliśmy pizzę, po czyn przygotowałam zwierzęta na spacer. Założyłam im mocne szelki i dopiełam do nich grubą smycz. Eric przyszedł z bluzami. Ubraliśmy je, następnie wyszliśmy z psami do pobliskiego parku. Ja miałam Muffinkę, chłopak Toffika. Szliśmy pustą ścieżką, ale co jakiś czas byli pojedynczy przechodnie lub biegnący. Usiedliśmy na ławeczce w środku tego miejsca. Lampy świeciły bardzo jasno, dlatego dobrze się widzieliśmy. Słyszeliśmy tylko powiew słabego wiatru i szumu drzew. - Fajnie tak, cicho, spokojnie. - Powiedziałam oglądając się wokoło.
Eric?