Od Szymona c.d Agnes

Wyciągnąłem z kieszeni klucze po czym otworzyłem drzwi, weszliśmy do środka. Gdy weszliśmy do salonu, leżący na kanapie Will widząc obcą mu postać zaczął szczekać.
- Spokojnie. - pogłaskałem go uspokajająco, dopiero wtedy przestał szczekać. - To jest William, Will, to jest Agnes. - przedstawiłem ich sobie. - Rozgość się. - dodałem.
Wszedłem do kuchni, za pomocą automatu przygotowałem kawę i wróciłem do Agnes.
Czas minął bardzo szybko, dużo rozmawialiśmy. Niestety dziewczyna musiała się zbierać tłumacząc, iż musi wracać do Mortem. Dopiero gdy wyszła, przypomniałem sobie że nie dowiedziałem się gdzie pracuje, ona w sumie też... poszedłem pod prysznic i poszedłem spać. [...] Wstałem dopiero o 12, zabrałem Willa na spacer po czym zrobiłem sobie śniadanie a raczej był to już obiad. Dzisiaj miałem nockę, nienawidzę ich. [...] Niestety było spokojnie tylko do czasu, dostaliśmy drastyczne zgłoszenie. Tramwaj zderzył się z innym tramwajem. Na miejscu była masakra, krew, płacz, krzyki. Strażacy z naszego miasta nie dawali rady, musieliśmy ściągać z innych regionów. Niestety większość była zajęta. Gdy znalazłem zwłoki małego chłopca, nogi się pode mną ugięły.
- Kurwa! - usłyszałem nagle. - Do mnie! - zawołał Robinson - szef. - Zostaliśmy sami, wszyscy niby są zajęci. - złapał się za głowę. - Więcej nie damy rady wyciągnąć... - powiedział przekrzykując wołającą o pomoc kobietę.
Wszyscy się rozeszli, z wyjątkiem mnie i kilku innych chłopaków. Jesteśmy tutaj po to, aby im pomóc, a nie się poddać. Podszedłem do jednego z przewróconych wagonów. Podciągnąłem się do góry po czym zajrzałem do środka włączając latarkę. Wtedy usłyszałem szloch a w kącie dziewczynę.
- Agnes...?
- S-Szymon? - usłyszałem nagle.
- Zaraz ci pomogę. - wślizgnąłem się do środka, znalazłem się tuż przy niej. Skierowałem wzrok na jej przytrzaśniętą rękę przez inny fotel. - Spokojnie, nie ruszaj nią... - powiedziałem spokojnie.
- Ja... słyszałam jak mówili że odpuszczają... - zaczęła.
- Wiem, spokojnie. - szepnąłem. Nie było tu nikogo oprócz niej. - Teraz postaram się trochę odsunąć fotel a ty wyciągniesz rękę, ok? - skinęła głową.
Zrobiliśmy tak jak mówiłem, na marne. Dopiero gdy użyłem całej siły, udało się. Odetchnąłem.
- Już dobrze... - powiedziałam cicho widząc, iż wciąż płacze.

Agnes?