Od Szymona c.d Savriel

Pokręciłem lekko głową z uśmiechem. Wyciągnąłem w jej stronę rękę, złapała ją a ja przyciągnąłem ją bliżej siebie.
- No to powoli. - uśmiechnąłem się. - Chyba że wolisz wracać.

?

Od Savriel, c.d. Szymon

Ustawiliśmy się w jednej linii. Odwróciłam głowę w stronę chłopaka i lekko podniosłam kąciki ust. Nie powiem, dobrze mi się z nim rozmawia, zaczynam się bardziej przy nim otwierać, ale nie wiem co z tego będzie.
- Startujemy na trzy - powiedziałam.
- Trzy - krzyknął chłopak i pędem ruszył przed siebie, rozchyliłam usta i zamrugałam kilka razy.
Nie ruszyłam się nawet z miejsca, a Szymon był już na końcu drogi. Opamiętałam się i zaczęłam go gonić. Jechałam i jechałam, a chłopak oddalał się jeszcze bardziej. Po kilku minutach pościgu zabrakło mi sił, zatrzymałam się, nie miałam siły już dalej jechać. Z bardzo dużym skupieniem siadłam na krawężniku, byłam z siebie dumna, bo moja nadzieja na to że się nie wywrócę popłaciła. Dyszałam i dyszałam, aż w końcu usłyszałam nawoływanie chłopaka. Zobaczyłam go na zakręcie. Wstałam i powoli do niego podjechałam.
- Myślałem, że znowu się przewróciłaś i leżysz teraz gdzieś w rowie ze skręconą nogą - zaśmiał się.
- Nie mam kondycji więc cicho - szepnęłam, a na mojej twarzy zagościły rumieńce.

Szymon?
Przepraszam, przepraszam, przepraszam... Wiem długo, bardzo :P

Od Maksa c.d Vanessy

- No to ja wam nie przeszkadzam... - uśmiechnąłem się i usiadłem na kanapie.
[...] Dziś w pracy mieliśmy istny bajzel. Każdy zespół z miasta - policja, straż pożarna, pogotowie a nawet my (Mieliśmy
szkolenia w zakresie ratowania życia) a także zespoły z pobliskich regionów zostały wezwane nad rzekę, było tam coś w
rodzaju plaży. Dość duża grupa nastolatków a nawet dorosłych osób wzięło dopalacze. A co za tym idzie? Wiadomo. Ganiałem
za jakimś chłopakiem który biegał z jakimś oszczepem czy czymś i dźgał każdego kto wszedł mu w drogę. W końcu udało mi
się go złapać, ratownicy podali mu coś uspokajającego i zabrali do namiotu, w którym mniej potrzebujący czekali na swoją
kolej do przewiezienia do szpitala. Pierw ci w stanie ciężkim i bardzo ciężkim.
- Maks, ktoś cię szuka. Byle szybko. - powiedział Góra, to on kierował nami.
Rozejrzałem się i zauważyłem Van. Skinąłem głową i podszedłem do niej.
- Co jest skarbie? - spytałem odchodząc z nią kawałek dalej.
- Przechodziłam obok i zobaczyłam... to... co się dzieje? - spytała lekko zaskoczona.
- Była jakaś impreza, dopalacze i o... - przejechałem dłonią po włosach. - Zostało niewielu, zaraz będziemy kończyć.
- Okej, to ja ugotuję coś. - uśmiechnęła się.
- Dobrze. - odwzajemniłem gest i pocałowałem ją na porzegnanie.
Wróciłem do domu dopiero po dwóch godzinach, po całym domu rozchodził się niesamowity zapach.
- Hej. - zawołałem ściągając w korytarzu buty.
Wszedłem do kuchni, Van stała przy kuchni. Podszedłem do niej i objąłem od tyłu, pocałowałem w policzek.
- Co tam pichcisz, że tak ładnie pachnie? - spytałem.

Van?

Od Van CD Maksa

-Ty stanowczo chciałbyś mieć mnie tylko dla siebie-zaśmiałam się.
Pocałowałam go, po chwili usłyszeliśmy szczekanie. Z kuchni wybiegły psy goniące się jak szalone. Nagle Damon podbiegł do nas i zaczął skakać. Kucnęłam na ziemi i zaczęłam go głaskać. Ten wywalił jęzor i przymknął oczy zadowolony. Po chwili też drugi pies przyszedł, a więc miałam dwóch na głowie. Spojrzałam roześmiana na Maksa.

Maks?

Od Maksa c.d Van

- Jasne, przecież nie zostanie tu sam. - pogłaskałem psa, który ostatnio bardziej się do mnie przekonał.
Spakowaliśmy jej rzeczy do różnych toreb, walizek i przenosiliśmy do mojego mieszkania. Zrobiłem miejsce w szafie, była duża więc spokojnie pomieści nas obu. Pod wieczór, mieszkanie było już nasze, tak... będziemy mieszkać razem. Objąłem dziewczynę i pocałowałem.
- Cieszę się, że teraz będziesz cały czas ze mną. - szepnąłem.

?

Od Van Cd Maksa

-Z chęcią-zachichotałam.
Maks wyniósł mnie na rękach z domu. Śmiałam się tak głośno, że niejedna osoba spojrzała w naszą stronę zanim wsiedliśmy do samochodu.
Weszliśmy do mojego domu, Damon od razu przybiegł się przywitać.
-Będziemy modli go też zabrać, prawda?-zapytałam.

Maks?

Od Maksa c.d Vanessy

Już chciałem zacząć jęczeć, ale coś wpadło mi do głowy.
- Okej... - uśmiechnąłem się tajemniczo. - Chodźmy więc... - przed wyjściem na zewnątrz ściągnąłem spodnie i koszulkę, podałem je Van po czym wyszedłem na zewnątrz.
Zacząłem robić to, co mi kazała. Nagle podeszły do mnie trzy dziewczyny, chichotały.
- Który to? Powieszę go za jaja. - stwierdziła jedna.
- Jaki stary i łysy. - zrobiłem smutną minkę i ponownie wykrzyczałem to co przedtem.
Jak się bawić to się bawić. Druga przejechała dłonią po moim torsie, odsunąłem się lekko.
- Dobra, starczy. - Van wciągnęła mnie do środka.
- Nie tylko ja jestem zazdrosny. - zacząłem się ubierać. - Może pójdziemy po twoje rzeczy? - uśmiechnąłem się lekko biorąc ją na ręce.

?